Tagi

, , , ,

Pinokio znów wśród żywych! Po wielu meandrach teatr wraca z artystycznych zaświatów. Wygląda na to, że może odrodzi się w dawnej formie. Nadzieję na tę odmianę daje Wojnokraka, nowa produkcja łódzkiego Pinokia w reżyserii Grzegorza Grecasa zrealizowana na podstawie tekstu Magdaleny Drab. Spektakl zdecydowanie wart zobaczenia, nie tylko przez najmłodsze dzieci; łączy w sobie bowiem to, co zawsze było markowym produktem Pinokia, czyli mądry, złożony, pozbawiony infantylizmu tekst oraz przekaz połączone z ciekawą formą sceniczną.

Oglądamy historię zwyczajnego podwórka, grupki dzieci i psa. Jest wojna, która pod postacią złowieszczej, nieuchwytnej Wojnokraki krąży i unosi się nad światem. Nie wiadomo, jak i kiedy uderzy. Może na przykład „wybuchnąć” auto sąsiada, przepłoszyć mamę dwójki sympatycznych dziewczynek albo zmusić ojca pewnego chłopca, by poszedł na wojnę. Może też zniszczyć okoliczne domy i całe podwórko, tak że wesoły pies As, jak sam mówi, już nie ma gdzie się „wysiusiać”. Dziecięca publiczność od razu przekonuje się do tej sympatycznej postaci, noszącej przyjemną beżową maskę podwórkowego czworonoga.

W jego towarzystwie łatwiej jest im przyjąć wiele scen i treści trudniejszych, mrocznych, poetycko złożonych i filozoficznie skomplikowanych. A tych w tekście Magdaleny Drab na szczęście nie brakuje. Dzięki nim przedstawienie w Pinokiu pozwala także, poza kontaktem ze sporą dawką zabawy i muzyki, zastanowić się nad kondycją tego świata z perspektywy dziecka, czyli w wersji intensywniejszej i bardziej emocjonalnej niż w przypadku dorosłych.

Z początku podwórkowa ferajna sceptycznie odnoszi się do nowego kolegi, który przyjechał z daleka i nie ma rodziców. As nawet próbuje się z nim gryźć, ale kiedy wiecznie zaspany i chrapiący na całą okolicę sąsiad budzi się i przepowiada nadejście Wojnokraki, dzieciaki się jednoczą i razem ruszają w drogę przez wojenną rzeczywistość. Tak wygląda główny wątek fabuły: wspólnota wobec niebezpieczeństwa, solidarność w obliczu strachu i przerażającego konfliktu zbrojnego, który aż nadto wyraźnie przypomina to, co dzieje się za naszą wschodnią granicą. Wspólne wędrówki grupki bohaterów i psa po meandrach złej Wojnokraki, ciekawie pokazanej na scenie pod postacią wijących się odwłoków przypominających gigantyczną dżdżownicę, nie są bezproblemowe, a zespołowe działanie nie zawsze gwarantuje sukces.

Postaciom cały czas towarzyszy niepewność, zwątpienie oraz wahanie między nadzieją a załamaniem. W tym miejscu ujawniają się mocne strony dobrego tekstu Magdaleny Drab, która nie tylko omija płycizny konwencjonalnych, przesłodzonych happy-endów, ale przede wszystkim umiejętnie kreśli zaskakujące epizody akcji. Tekst, miejscami konkretny i realistyczny, ułatwia orientację w poczynaniach postaci. Miejscami staje się też poetycki, a rzeczywistość w nim pokazana nabiera zdeformowanych kształtów oraz cech niejednokrotnie wywołujących odrazę. Dziesięć żołądków nienasyconej Wojnokraki wypełnia ohydny śluz, a jego istnienie ze wstrętem odnotowują wszystkie wędrujące tam postaci.

Z tekstem rozsądnie operującym przejaskrawieniem i deformacją dobrze współgrają kostiumy. Zbyt duże ubrania, przeogromne płaszcze, peleryny oraz inne konstrukcje przywdziewane przez postaci – na przykład matka w kostiumie przypominającym różową lampę z abażurem albo przyobleczeni w wojskowe peleryny strażnicy Wojnokraki z wielkimi ciemnymi głowami zawieszonymi jakieś półtora metra nad aktorem – namacalnie uzmysławiają czym mogą być myśli dziecka wyolbrzymione przez zalęknioną wyobraźnię.

W swojej wędrówce dzieci nie dają się omamić ani pesymizmowi, ani zbyt infantylnej radości. Nie przerywają poszukiwań, kiedy na ich drodze staje czarnowidz, wróżący całkowity rozpad świata. Nie dają się też nabrać matce, która ignoruje realia wojny i każe im bawić się w wesoły dom, udając, że jedzą obiad przy normalnym stole. Każde kłamstwo jest niebezpieczne, nawet to dobre, bo wiedzie na manowce i odciąga od realizacji planu. Bohaterowie prześlizgują się zatem nieugięcie przez błotniste i śluzowate trzewia Wojnokraki. Wspominają przy tym własne mieszkania i pokoje, biurka, zabawki, a nawet książkę o miłości, której lektura została w połowie przerwana. Smutne, bo nie ma w tym ani grama fikcji.

Docierają do celu: przed nimi wielka postać uformowana w gigantyczny wrzód. Przypomina ogromną brązową cebulę obwieszoną medalami jak sowiecki generał. Wrzodowy „pokrak” (tak nazywają go dzieci) posiada swoją moralność i argumentuje, że woli mieć wrzody niż sumienie.

Ostatecznie jednak wrzód wybucha z powodu nadmiernej żarłoczności, a dzieci budzą się w innym świecie. Nie jest on perfekcyjny, bo odnaleziony wreszcie ojciec samotnego chłopca idzie dalej na wojnę, a sąsiad, którego pamiętamy z początku przedstawienia powtarza, że świat nigdy nie będzie normalny. Cała nadzieja i zaufanie zawsze wiszą na jednym, cienkim włosku. Lecz zamiast iluzji utopijnego edenu, dzieci mają siebie, czyli zgraną grupę prawdziwych przyjaciół. Sąsiad wręcza im odcięty ogon Wojnokraki na znak, że zło ostatecznie daje się pokonać. Kończymy z powrotem na podwórku.

Miło znów widzieć ekipę z Pinokia w dobrej formie. Aktorsko radzą sobie bardzo dobrze, najcenniejsze są sceny, w których mądrze napisany tekst mówią poważnie, z przekonaniem, uznając, że słucha ich widownia dojrzała, chociaż młoda. Wiele robi ustawiona na scenie perkusja oraz skrzypce w rękach Łukasza Batki (świetne!); raz budują atmosferę poszczególnych scen, raz akompaniują przy piosenkach.

Przedstawienie grane jest w języku fonicznym i migowym, a aktorzy na bieżąco tłumaczą wypowiadane przez siebie kwestie. Gesty migowej mowy świetnie integrują się z grą aktorów, stając się po prostu dodatkową, znaczącą warstwą komunikacji. Powstaje przy tym dobrze zsynchronizowany system podwojonej ekspresji, słownej i gestycznej, który wcale nie wydaje się zbędny, a odkrywa dodatkową, niewidoczną warstwę wrażliwości. Jest po prostu inną ekspresją ciała. Fajnie!

Jedyne co smuci, to świadomość, że po zakończeniu spektaklu nie wychodzimy z jego fabuły. Wojna toczy się pod naszymi drzwiami, na naszych podwórkach, nawet jeśli jeszcze nie wszyscy to dostrzegli. Wartościowy tekst Magdaleny Drab słusznie nam o tym przypomina.

Michał Lachman

Wojnokraka

Teatr Pinokio w Łodzi

Tekst: Magdalena Drab
Reżyseria: Grzegorz Grecas
Ruch sceniczny i tłumaczenie na PJM: Madi Rostkowska
Opracowanie muzyczne i teksty piosenek: Katarzyna Jackowska-Enemuo

Scenografia i identyfikacja graficzna: Maciej Rabski

Konsultacje psychologiczne: Aleksandra Lesiak

Konsultacje językowe: Iza Wielgus

Obsada: Łukasz Batko, Łukasz Bzura, Dominika Kozłowska (gościnnie), Małgorzata Krawczenko/Żaneta Małkowska, Hanna Matusiak, Piotr Osak, Piotr Pasek, Natalia Wieciech/Żaneta Małkowska

Spektakl dla widzów w wieku 9+

Prapremiera: 21 stycznia 2023r.

Astrid Lindgren Dotknij teatru Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych Festiwal Łódź Czterech Kultur Grzegorz Wiśniewski historie łódzkości Jadwiga Tryzno Jolanta Janiczak Julian Tuwim komiks Konrad Dworakowski murale Muzeum Książki Artystycznej Nikołaj Kolada Nowa Klasyka Europy Piotr Nazaruk Podwórka Robert Jarosz Stare Polesie Stowarzyszenie Twórców "Contur" Szekspir Tansman teatr Teatralna Karuzela teatr Chorea Teatr im. Stefana Jaracza w Łodzi Teatr Jaracza Teatr Jaracza w Łodzi Teatr Nowy im. K. Dejmka w Łodzi Teatr Nowy im. Kazimierza Dejmka w Łodzi Teatr Nowy im. Kazimierza Dejmnka w Łodzi Teatr Nowy w Łodzi Teatr Pinokio Teatr Pinokio w Łodzi Teatr Powszechny w Łodzi Teatr Studyjny w Łodzi Tomasz Rodowicz Wiktor Rubin William Szekspir Zbigniew Brzoza Zdzisław Jaskuła Łódzkie Centrum Komiksu Łódź Łódź 4 Kultur Łódź Czterech Kultur