Tagi

, ,

Wykonując niewdzięczny zawód nauczyciela, mierzyłem się wielokrotnie z pytaniami o dorzeczność studiowania dawniejszych filozofów (zwanych wówczas mędrcami). Odpowiedź miałem, jak się łatwo domyślić, zazwyczaj tę samą, że nie data, lecz trafność decyduje o sensowności rozważań. Na wernisażu prac Barbary Kędzierskiej („Współczesna wycinanka miejska”) w Miejskim Punkcie Kultury Prexer UŁ dostałem do ręki kolejny do zestawu dowód w mojej argumentacji.

Wystawa prezentuje prace Kędzierskiej z roku 2011 (seria dziewięciu niewielkich rozmiarów wycinanek) i 2012 (wycinanka naścienna – jeśli wolno mi użyć takiej nomenklatury). Słysząc „wycinanka”, spodziewałem się ujrzeć na wystawie delikatne ażurowe formy, tymczasem prace Barbary Kędzierskiej bliższe są formie wycinanki łowickiej niż kurpiowskiej, powstają wskutek naklejania, nawarstwiania wyciętych kształtów jednego na drugim. Dalekie od ażurowości wypukłe formy, nie tracą jednak nic z lekkości. Efekt ten autorka osiąga dzięki oszczędnym i trafnym kompozycjom oraz słowno-rysunkowemu dowcipowi. Tym, co dodatkowo wyróżnia prace Kędzierskiej, jest element graficzny – wyrazista czarna kreska uwypuklająca mimetyczność wycinanek (autorka obwodzi linią wycięte kształty) oraz podkreślająca perspektywę (linią autorka podbija efekt uzyskiwany przede wszystkim dzięki celnym nagromadzeniom wyciętych kształtów). Rzeczona czarna, typowo rysunkowa kreska oraz żartobliwa, metaforyczna treść „miejskich” wycinanek Barbary Kędzierskiej decyduje w znacznej mierze o jej odmienności względem przychodzących na myśl wycinanek ludowych.

Autorka prac w trakcie mowy powitalnej przedstawiła gościom kontekst, w jakim tworzyła prace. Seria z roku 2011, w świetle jej słów, jest owocem rosnącego rozgoryczenia życiem w Łodzi. Finalnym efektem postawy zniechęcenia stała się przeprowadzka autorki do Krakowa. Jak zrozumiałem jednak, po niespełna kwartale, ku własnemu zaskoczeniu, Kędzierska postanowiła do Łodzi wrócić. Powody tej decyzji wyraziła w postaci dużej, naściennej wycinanki, zajmującej połowę ściany naprzeciwko wejścia do galerii. Przedstawia ona sylwetkę kobiety, która wycina z papieru ni to ptaszki, ni aniołki, słowem mikre stworzenia kierujące się w locie ku górze (niektóre z nich zaprzężone do łódki). Prezentacji tej sporych rozmiarów wycinanki towarzyszy dobiegające z głośnika subtelne ćwierkanie. Podobnie lekki i bezpretensjonalny dowcip wpisany jest w serię wycinanek datowaną na rok wcześniejszy. Tym jednak pracom należy się uważniejszy opis.

NIedzielne popołudnie

(„Niedzielne popołudnie”, foto za zgodą autorki)

Przyglądając się dziewięciu prezentowanym wycinankom, zachodziłem w głowę, na czym polega ich hipnotyczny urok? „Niedzielne popołudnie”, „Mężczyzna nerwowo poszukujący miłości”, „Rzeka? Tutaj? Oszalałaś?”, „Mędrzec miejski” – czyż to nie idealne tytuły nienapisanych prac – odpowiednio – Epikura, Platona, Heraklita lub Sokratesa? 😉 Rzut oka na prace Barbary Kędzierskiej wystarczy, by rozwiać wątpliwości: nie, ci antyczni filozofowie nie „napisaliby” tych wycinanek. Jednak nie rezygnowałbym tak szybko z antycznych analogii.

Pamiętacie Państwo Empedoklesa z Akragas, przedsokratejskiego filozofa, fundatora refleksji poświęconej czterem żywiołom (ziemi, wodzie, powietrzu i ogniowi)? Otóż, jak wielu pierwszych myślicieli, obserwował on świat w poszukiwaniu porządku życia, nadrzędnych zasad, które wyjaśniałyby, dlaczego świat ukazuje się nam w spójnej, jednej postaci i nie rozpada się każdego dnia od nowa w doświadczeniu lub zgoła w samej rzeczywistości. Empedokles wpadł na rewelacyjny pomysł – do czterech zatomizowanych żywiołów (budulca naszego świata) dodał dwie pierwotne siły: tworzącą, pobudzającą przyciąganie (miłość) oraz niszczącą, rodzącą chaos (nienawiść, zwaną także niezgodą).

Gdy przyglądam się pracom Kędzierskiej, znajduję w nich działanie obu empedoklesowych sił, zarówno w odniesieniu do aktu twórczego (domyślając się motywacji i intencji autorki), jak i odbiorczego. To one powodują, że wędruję od jednej do drugiej wycinanki, odpychany (dosłowną treścią) i przyciągany (delikatnym dowcipem, który buduje dystans) na przemian.

Mędrzec miejski

(„Mędrzec miejski”, foto za zgodą autorki)

Patrzę na „Mędrca miejskiego” – widzę śródmiejską bramę i leżącego, opartego o ścianę kamienicy, nieprzytomnego, zarośniętego menela. Obrzydliwe, prawda? Ilu takich jegomości mijam każdego dnia przemieszczając się po Starym Polesiu? A jednak jest w tej wycinance coś, co nie pozwala jej jednoznacznie klasyfikować. Ów menel jest szpetny, prowokuje niekomfortowe pytania mego pięcioletniego syna. Ale przecież budzi w nas żal i litość (zwłaszcza zimą). Czy to nie wspomniana przez Empedoklesa miłość?

Przyglądam się wycinance „Rzeka? Tutaj? Oszalałaś?” (ryba na pustym śródmiejskim skrzyżowaniu) i przypominam sobie rozmowy z niełodzianami, kpiącymi z nazwy miasta, założonego wszak nad kilkoma „rzekami”. Czy Kędzierska nie wydobywa przypadkiem wpisanego w nazwę Łodzi subtelnego dowcipu?

Zatrzymuję się przy pracy „Tradycja jest najważniejsza” (samochód, „kocie łby”) i odtwarzam w pamięci słyszane i czytane kłótnie łodzian-automobilistów z łodzianami-cyklistami. Jednocząca miłość, niezgodne kierunki myślenia.

Tradycja jest najważniejsza

(„Tradycja jest najważniejsza”, foto za zgodą autorki)

Patrzę wreszcie na „Niedzielne popołudnie” i myślę o tym, że autorce udało się oddać w tych kilku kształtach podobny (re?)sentyment, jaki zachwyca w wydanym ostatnio albumie „Łódź. Zdjęcia z początku wieku” Artura Urbańskiego. To samo złożenie brzydoty i piękna. Przyciąganie i odpychanie. Miłość i niezgoda.

Empedokles oczywiście nie poprzestał na tych dwóch uwagach, że istnieją cztery elementy i dwie działające siły. Zbudował pogląd ogólniejszej natury. Doszedł otóż do wniosku, że dzieje świata da się ująć w jednoczący schemat następowania po sobie epok dominacji miłości i niezgody: doskonały świat, ten, w którym rządzi miłość, a który wizualizował sobie w kształcie kuli (miłość przyciąga wszystkie żywioły), rozpada się, do głosu dochodzi niezgoda. Jednocząca siła miłości słabnie, w efekcie czego sile przyciągania ulegają jedynie elementy podobne (tylko widzew, rts!). Wzrost siły nienawiści następuje aż do kresu, w którym absolutny chaos zostaje ponownie przełamany powoli rodzącą się jednoczącą siłą miłości. I tak w kółko.

Spoglądam z tej perspektywy na obraz Łodzi prezentowany w pracach Barbary Kędzierskiej i sam już nie wiem, w której fazie empedoklesowego rozwoju świata (miasta) jesteśmy. Jak myślicie, łodzianie?

Bardzo dobra wystawa, dawka świeżej, bezpretensjonalnej rozrywki i refleksji.

Szymon Iwanowski

****

Barbara Kędzierska, Współczesna wycinanka miejska

Miejski Punkt Kultury Prexer – UŁ

Pomorska 39, Łódź

Czynna od poniedziałku do piątku w godzinach 12 – 18